Strona Główna Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Krótka historia mojego życia z alkoholem
Autor Wiadomość
aneczkaaa 


Pomogła: 1 raz
Wiek: 44
Dołączyła: 23 Wrz 2010
Posty: 508
Wysłany: Pon Paź 04, 2010 19:20   Krótka historia mojego życia z alkoholem

Próbuję ponownie :-P

Moje dzieciństwo nie było usłane różami, ojciec pił, znikał, wracał, mama krążyła wokół niego, a on wokół butelki. Mało pamiętam z okresu picia mojego ojca, ale pamiętam jak prosiłam, żeby już nie pił. Gdy miałam 13 lat mama trafiła do grupy wsparcia. Od tego czasu zaczęło się u nas zmieniać. Ona zaczęła się zmieniać. Razem z siostrą uczęszczałyśmy na Al-ateen. Tato pił jeszcze 2 lata i któregoś dnia po prostu powiedział STOP. Nie pije ponad 14 lat.
Moje przygoda z alkoholem zaczęła się w szkole średniej. Były to cotygodniowe wyjścia na imprezy, dyskoteki itp. Jak większość nastolatek. Moje „imprezy” trwały dosyć krótko, bo w wieku 18 lat zaszłam w ciąże( oczywiście z moim teraźniejszym mężem). Pożegnała alkohol na okres ciąży, po urodzeniu syna również nie było czasu na zabawy. Mąż nadrabiał za naszą dwójkę. :mrgreen:
Jak syn miał 4 lata zaczęłam uczęszczać na grupę wsparcia dla współuzależnionych. Chodziłam parę miesięcy i zrezygnowałam. Jak na to patrzę z perspektywy czasu to Ja oczekiwałam chyba wtedy cudu. Paradoksalnie myślałam, że jak ja będę chodzić to On przestanie pić. Więc wymyśliłam inny sposób, a może poszłam na łatwiznę? Zaczęłam mu robić na złość. On weekend, to ja weekend.
Nic nie pomagało… kurczę, ale ja miałam myślenie :-( . W 2005 roku ponownie zaszłam w ciąże. Znowu się rozstałam z alkoholem na ponad 1,5 roku. Jak córka miała parę miesięcy miałam już dość picia męża. Zaczęłam się od niego oddalać. Zaczęłam wychodzić ze znajomymi coraz częściej.
W 24.12.2006 umarła moja kochana Bunia. Załamałam się. Nie widziałam już sensu najmniejszego. Nic nie miało dla mnie znaczenia. Zaczęłam wpadać w ciągi parodniowe. Piłam w nocy, a w dzień zajmowałam się dziećmi. Hmm zajmowałam się? Starałam się zajmować, bo na kacu, czy w ciągu nie da się w pełni zajmować dziećmi. Piłam po parę dni, z przerwami na 2-3 tygodnie. Nigdy nie zapomnę jak bardzo sama siebie usprawiedliwiałam i tłumaczyłam. Jak bardzo zaprzeczałam, że Ja mam problem z piciem, że to jak piję i jak długo piję to jest uzależnienie już. Przyrzekałam sobie parę razy, że to już koniec, że już nie będę pić. Obietnice łamałam po parunastu dniach.
Późniejsze zajścia potoczyły się niesamowicie szybko. W maju moja mama dostrzega, że mam problem. Swoją drogą to niesamowite, jak strasznie unikałam z nią kontaktu w ostatnim okresie swojego picia. Pewnie bałam się, że zrobi wszystko by mi odebrać alkohol.
Od początku czerwca zaczęłam chodzić na mityngi, jednocześnie mama namawia mnie na terapię zamkniętą. Pod koniec czerwca zaczynam pić. Nie daje rady sama. A może nie mam motywacji?. 7 lipca w trakcie picia jadę na Zlot Radości w Gnojnie. Dostaję zespołu abstynenckiego, myślałam , że umrę. Nigdy nie zapomnę słów mojego trzeźwiejącego wujka:” napij się, dać ci wódki? Przejdzie ci od razu”. Byli tam wszyscy, myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Powiedziałam wtedy KONIEC. JUŻ NIE CHCĘ PIĆ!. Stanęło mi całe życie przed oczami. Moje dzieci, moja rodzina, moja narastająca agresja do męża…
W poniedziałek poprosiłam o spotkanie z dyrektorką Ośrodka. Na miejsce trzeba długo czekać, ale mama robi wszystko by mnie przyjęli jak najszybciej. 27.07.2007 jadę do Łukowa na terapię zamkniętą. Tydzień czasu się aklimatyzowałam. Pomimo tego, że znałam dużo leczących się alkoholików to czułam się tam źle. Po tygodniu zaczęłam pękać. Terapia, mityngi, ogólnie cały program terapii starałam się wziąć z niej jak najwięcej… Jakby to była jedyna metoda ratunku dla mnie... Dla mojego życia… Dla życia mojej rodziny…
Po powrocie do domu, do rodziny mąż przez miesiąc czasu nie pił(powiedziałam mu, że jak on zacznie to ja też zacznę). Tak szczerze to bałam się na początku jak ja zareaguję, jak on zacznie pić. Po miesiącu napił się raz, ze mną nic się nie stało, zapił drugi, trzeci, czwarty… Myślał, że jest Oki, jednak nie było… Ja byłam inna i już wiedziałam , że nie chcę w swoim życiu alkoholu. Zajęłam się sobą i dziećmi. Mężowi powiedziałam tylko, że jak on będzie pił to nie będziemy bliżej siebie tylko coraz dalej. Robił dalej swoje. Złożyłam o leczenie. W tamtym roku był na leczeniu zamkniętym , oczywiście dobrowolnie. Po wyjściu nie pił 2 miesiące i znowu próbował, czy już może… Od półtorej miesiąca nie pije i chodzi na terapię otwartą i mityngi. Może już zrozumiał?? A może nie?? To już jest jego sprawa. Ja nie chcę pić i teraz już wiem , że nie będę żyć z nim nie leczącym się. On tez o tym wie :-) .
Nie piję ponad 3 lata i wiem , że nie chcę pić…
Jak zanudziłam to przepraszam :mrgreen: . Nadmieniam, iż jest to w wielkim skrócie historia mojego picia
_________________
– Twoje szczęście, to moja radość, ale twoja nienawiść, to nie mój problem.
 
     
Mietek 
Mietek


Pomógł: 23 razy
Wiek: 75
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 3734
Skąd: Grójec
Wysłany: Pon Paź 04, 2010 19:33   

aneczkaaa napisał/a:
Nie piję ponad 3 lata i wiem , że nie chcę pić…

Ja tyż :-D
aneczkaaa napisał/a:
Jak zanudziłam to przepraszam

Wcale nie czuję się zanudzony, wręcz przeciwnie.
Aneczko, bardzo ciężko na początku było mi mówić, na terapii pisać o tym cały złym, o konsekwencjach, o moim pijanym życiu. Poczucie winy, wstydu, strachu jak to zostanie przyjęte, było dla mnie prawie paraliżem.
aneczkaaa napisał/a:
wiem , że nie chcę pić…

I właśnie fakt że już naprawdę nie chciałem pić, przemógł we mnie to co powyżej.
Dzięki za ten post <cmok>
_________________
% mnie nie zabiły, to znak, że mam jeszcze coś do zrobienia
 
 
     
jarox48 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 62
Dołączył: 12 Cze 2010
Posty: 1538
Skąd: Będzin
Wysłany: Pon Paź 04, 2010 19:41   

Witaj ANIU

Wytrwalosci w dazeniu do celu, pogody ducha na codzien i ustabilizowania sytuacji z mezem

_________________
WIERZYLEM W SWOJE SLOWA LECZ SLOWA ULECIALY
 
 
     
Afia 

Dołączyła: 16 Sie 2010
Posty: 68
Wysłany: Pon Paź 04, 2010 21:57   

Cześć Aneczko,

dziękuję za Twoją historię.

Pozdrawiam,
Ania
 
     
Mariusz 


Pomógł: 15 razy
Wiek: 54
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 2176
Wysłany: Pon Paź 04, 2010 22:36   

Aneczkaa, dzięki i gratuluje latek <czesc>
_________________
Brak śniegu to znak, że go nie ma ;-) . Co nie znaczy, że nigdy nie spadnie...
 
 
     
Kasia777 
ujrzeć swoją metę


Pomogła: 2 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 08 Wrz 2010
Posty: 418
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Paź 04, 2010 23:01   

Aneczka,

ja jestem na etapie chłonięcia historii, choiaż wszystkich oczywiście nie przeczytałam. Ja żeby przestać pić musiąłm sie niezle nagimnastykować, ale nie dlatego że bałam ie tego, że jestem alkoholiczką tylko dlatego, że musiałam wszytskich oprócz siebie, przekonac ze jestem alkoholiczką ja sie nie mogłam tego wrecz doczekać, lekarze m,i mówili, ze to szkodliwe picie, ze nie jestem uzalezmni9ona ale to tyylko to, że nie chciałam juz pić naprowadziło mnie na to forum, super ma nazwe zrezta nie ma w niej słowa ze jest dla alkoholików tylko niepije czy tez potem na mitingi. Bardzo się ciesze ze jestem w tym momencie swojegozycia, chociaż sporo przeszłam bo zaliczyłam szpital psychiatryczny, który nie jest niczym przyjemnym ale dzis wiem, ze to własnie ocaliło mi życie, bo jakbym dlaej żyła tak jak zyłam, a na pewno bym chlała i sie jeszcze z tego powodu super bawiła a potem płakała po swoich świńskich czynach. Dziś sie nauczyłam miłości i przedewszystkim szacunku do drugiego człowieka, nie było mi przyjemnie na poczatku dzisiejszego dnia jakw eszłam na miting gdzie byli sami starsi faceci, no moze trzech młodszych i nie byli eleganckimi pananmi, a raczej wyglądali przepraszam zawyrazenie jak spod budki, ale jak juz miting sie zacząl i zczeli mówić to poczułam ze jestem we własciwym miejscu i we własciwym czasie z własciwymi ludzmi, ze Ci panowie sa w stanie mi wiecej przekazac niz mój elegancki profesor na uczelni.

Za to dziękuję Bogu i mam nadziję, że nie popadne w samozachwyt z tego ze dołącyłam do AA, a ze będę starała się życ przede wszystkim w zgodzie ze sobą, kochjąc siebie i szanując. Czego do tej pory w ogole nie brałam pod uwagę. Mam nadziję, że Tobie się uda utrzymać trzeźwość, a Twój mąż musi sam chciec z tego wyjść. Ja mam teraz kolezanke w depresji, która codziennie sie uzala nad sobą i szuka przysłowiowej dziury w całym, ale mówie sobie stop ona musi sama chciec. Także życzę Ci żebyś miała siłę zając sie najpierw sobą a potem swoim mężem.
_________________
Umyj słonia
 
 
     
dziadziunio 
dziadziunio

Wiek: 64
Dołączył: 29 Mar 2010
Posty: 1248
Skąd: szczecin
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 00:52   

<czesc> Aniu <czesc>

dzięki.
_________________
........................... poprzez nierozwagę, przeoczyłem chwilę w której wbrew zamysłom boskim, ze zwykłego pijaczka stałem się kimś kto chciał zamordować całe swoje wewnętrzne człowieczeństwo..........
 
     
kajadda 


Pomogła: 16 razy
Wiek: 57
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 3414
Skąd: katowice
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 07:02   

aneczkaaa, ... fajnie że opisałaś swoje życie - dzięki... 8-)
_________________
"Prawdziwy akt odkrycia nie polega na odnajdywaniu nowych lądów,lecz na patrzeniu na stare w nowy sposób." Marcel Proust
 
     
hewciu 
Moderator


Pomógł: 3 razy
Wiek: 52
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 651
Skąd: Świat
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 07:47   

aneczkaaa,

Dziekuje!!!!!
<czesc>
_________________
"....... Każdy z nas ma te chwile
Gdy się do ciebie modli Boże
Razem z przyjaciółmi pomóż
W odwadze przed następnym krokiem pomóż
I daj schronienie jak w rodzinnym domu
I cicho cię proszę chroń przed ścieżką ciemną
Nawet najtwardsi mają chwile kiedy potrzebują klęknąć..." (Grammatik - Każdy ma chwilę)
 
     
aneczkaaa 


Pomogła: 1 raz
Wiek: 44
Dołączyła: 23 Wrz 2010
Posty: 508
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 09:46   

Kasia777 napisał/a:
Także życzę Ci żebyś miała siłę zając sie najpierw sobą a potem swoim mężem.
Kasia777, Ja mam siłę, żeby zająć się sobą i dziećmi, :-D a mój mąż jeżeli nie chce to ja na siłę nic nie zrobię, żeby chciał w trzeźwości z nami żyć...
Samo życie :-)
Ja nie chciałam składać o leczenie męża, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam , że to jest mój obowiązek w stosunku do dzieci. Jak pomyślałam o tym, że za 15 lat będzie stał gdzieś na winklu ledwo żywy, to ja z czystym sumieniem odpowiem sobie, że ja zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby Mu pomóc. Tak na to patrzę :-) .
_________________
– Twoje szczęście, to moja radość, ale twoja nienawiść, to nie mój problem.
 
     
Halinka 
Siła spokoju.


Pomogła: 27 razy
Wiek: 71
Dołączyła: 25 Mar 2010
Posty: 4469
Skąd: podkarpacie
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 12:47   

jarox48 napisał/a:
Krótka historia mojego życia z alkoholem


Aneczko! Nie taka krótka jak się wydaje, to prawie 30 lat kontaktu z alkoholem i to od najmłodszych lat.
Tato skończył a Ty zaczęłaś i dobrze by było, żebyś była ostatnia .
Czy myślisz o tym,że by dzieci , zwłaszcza starsze poszło na Al-aten.?

aneczkaaa napisał/a:
Nie piję ponad 3 lata i wiem , że nie chcę pić…


To dobry okres ,żeby podjąć następne działania
aneczkaaa napisał/a:
zaczęłam uczęszczać na grupę wsparcia dla współuzależnionych. Chodziłam parę miesięcy i zrezygnowałam.

Może warto wrócić na tą terapię, będzie Ci łatwiej, chociaż wiedzę już masz i postępowanie Twoje wskazuje,że jesteś konsekwentna i zdeterminowana.
_________________
Halinka

Nie żałuj, nigdy nie żałuj, że mogłeś coś zrobić w życiu, a tego nie zrobiłeś. Nie zrobiłeś , bo nie mogłeś.
STANISŁAW LEM
 
 
     
Kasia777 
ujrzeć swoją metę


Pomogła: 2 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 08 Wrz 2010
Posty: 418
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 13:32   

i tak trzymaj Aneczka;) Ja sie nieudolnie jeszcze wyrażam ale miałam na myśli, żebyś zawsze najpierw zajmowąła sie sobą, bo jak ty będziesz zdrowa trzeźwa i sczesliwa to twoje dzieci tez;) a mąz sam dojrzeje;) Ja zajmować sie sobą nauczyłam dopiero po szpitalu psychiatrycznym jak byłam wukończona praca, wykończona zajmowaniem sie innymi nigduy nie myslałam o sobie, teraz nawet mówią mamie o swoim problemie pomyślałam własnie o sobie bo to jest mi potrzebne, zeby budowac trzexwosc na prawdzie, a jak ona sobie z tym poradzi zostawiam Bogu, mam nadziję oczywiście, ze bedzie ok, ale na to juz nie mam wpływu. Ja odkrylam ze mozna kochać siebie , a nawet ze mam taki obowiązek wocbec Boga, który mnie stworzył i kazał miłowac blizniego jak siebie samego, z czego wynika ze siebie trzeba kochac najpierw a potem innych ;) To mi dało moje zwraiowanie inaczej bym do tego nie doszła;) Takze kochaj siebie Aneczka;)
_________________
Umyj słonia
 
 
     
dora 
Moderator


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 4423
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 15:53   

aneczkaaa napisał/a:
z czystym sumieniem odpowiem sobie, że ja zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby Mu pomóc.

Ja rowniez probowalam wszystkiego co bylo mozliwe aby jemu pomoc...wlacznie z nakazem sadowym... wnioslam o separacje...i nic sie u niego nie zmienilo, niestety...Ale za to ja mam czyste sumienie, ze postapilam slusznie. Bo gdyby nie jego picie, nie wiedzialabym ...moze ze bylam taka slepa i zagubiona...wodka poniekad otworzyla mi oczy :mrgreen:
_________________
...''Pomimo łez wciąż można biec, ale trzeba tego bardzo chcieć....''
 
     
aneczkaaa 


Pomogła: 1 raz
Wiek: 44
Dołączyła: 23 Wrz 2010
Posty: 508
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 19:23   

Halinka napisał/a:
Czy myślisz o tym,że by dzieci , zwłaszcza starsze poszło na Al-aten.?

Szczerze nie myślałam o tym nigdy. Myślę, że jest za mały jeszcze na to. :-/

Halinka napisał/a:
Może warto wrócić na tą terapię, będzie Ci łatwiej

Zastanawiałam się nad tym, ale uparłam się tego, że ja jestem przede wszystkim alkoholiczką i powinnam się zajmować sobą jako chorą a nie współuzależnioną. Czy źle myślę???
_________________
– Twoje szczęście, to moja radość, ale twoja nienawiść, to nie mój problem.
 
     
aneczkaaa 


Pomogła: 1 raz
Wiek: 44
Dołączyła: 23 Wrz 2010
Posty: 508
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 19:29   

Kasia777 napisał/a:
żebyś zawsze najpierw zajmowąła sie sobą, bo jak ty będziesz zdrowa trzeźwa i sczesliwa to twoje dzieci tez;)


Odkąd wyszłam z terapii nieustannie pracowałam nad sobą. Na początku śmiałam się z tego, że powinnam być egoistką i powinnam myśleć o sobie, że ja sama powinnam być dla siebie na pierwszym miejscu... Po czasie zrozumiałam... powinnam być tzw zdrową egoistką. I ma to wielki sens :-D . Bo jeżeli postawię na 1 miejscu swoje trzeźwienie to wszyscy z tego skorzystają. :-D .

Kasia777 napisał/a:
Takze kochaj siebie Aneczka;)


Staram się ze wszystkich sił :lol: .
_________________
– Twoje szczęście, to moja radość, ale twoja nienawiść, to nie mój problem.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 6