Opowiedz nam swoją historie - Krótka historia mojego życia z alkoholem
aneczkaaa - Sob Paź 09, 2010 17:06
Mietek napisał/a: | Padam prawie, jednak na powyższy cytat o leczeniu zamkniętym odpowiedziałem zagubionej, w temacie "Partnerka alkoholika" na stronie drugiej jej tematu.
Spróbuj poczytać. |
Przeczytałam to co wiedziałam...ale warto było jeszcze raz...Ja wiem , że nie ma w Polsce przymusu leczenia...ja chciałam przedstawić zaistniały fakt jak bardzo kuratorzy i sądownictwo wywiązują się ze swoich obowiązków...
Mąż już był na terapii zamkniętej (dobrowolnie), zaraz po wyroku, nakazie leczenia niestacjonarnego, ale to leczenie na nic się zdało...on był chyba za bardzo zmęczony piciem i sytuacjami i po prostu poszedł odpocząć na terapie. Takie ma wrażenie.
kajadda - Sob Paź 09, 2010 17:14
aneczkaaa napisał/a: | Czasami myślę, że jestem za bardzo spokojna na zewnątrz... | ... wiesz że to jest niebezpieczne? Wiem to z autopsji.
W kazdej sytuacji zimna krew, kamienna twarz ... spokój i opanowanie ... kosztem zdrowia ma się rozumieć ...bo w środku toczy się istna wojna emocjonalna. Jak zaczynam dopuszczać do siebie emocje (najczęściej jak jestem sama) myślę sobie - po co odcinać się od nich, po co je tłumić ... zaryzykuję i zobaczę co się stanie...stało się tak że dopuściłam je i dzięki temu nie mam konfliktu wewnętrznego nie napieprza mi serce, nie boli głowa, brzuch ... oczywiście dopiero się tego uczę (lepiej późno niż wcale) i później wraca moje stare zachowanie i konflikty... ale fajnie się tak czasami poddać to jakby zaufać wodzie że nie utoniesz jak sie położysz... taka nauka pływania
aneczkaaa - Sob Paź 09, 2010 17:18 Temat postu: Re: Krótka historia mojego życia z alkoholem moze zbytnio poblazasz swojemu mezowi......za szybko przechodzisz do porzadku dziennego po jego wyskokach.......wiem ze odezwa sie tutaj wspoluzaleznieni ze nie nalezy przejmowac sie jego piciem ale patrzec na siebie.....jednak wydaje mi sie ze skoro go kochasz i chcesz byc razem z nim to powinnas wymuszac na nim swoje prawa......no bo coz to za maz ktory z powodu swojego picia nie wraca po kilka dni do domu.....a skad wiesz co on jeszcze poza piciem robi na tych wypadach......skad wiesz czy nie ma innej ktora toleruje jego picie......a Ty przeciez go kochasz .......moim zdaniem takie poblazanie do niczego dobrego was nie zaprowadzi........Ty musisz wymoc na nim bycie mezem, ojcem,przyjacielem .....a jezeli to nie wyjdzie to wtedy szukac innych drog wyjscia z tej matni.......ale napewno nie przyzwalajac mu na dekowanie sie poza domem w trakcie ciagow.....skoro mu tak dobrze bez Was to musi wybrac........w tej chwili ma komfort picia.........wie ze pijac poza domem nic wielkiego sie w waszym zyciu nie dzieje........
Masz chyba rację, że za szybko przechodzę do porządku dziennego po jego piciu. ...nawet bez tego chyba. W trakcie jego picia po prostu zajmuję się tym co dotychczas, po jego powrocie jakoś tak z dnia na dzień zaczynamy rozmawiać...on na poczuciu winy włazi mi w tyłek, a mi to najwyraźniej odpowiada...przepraszam odpowiadało...
Teraz jest i będzie inaczej... Mówię mu o tym, ale on to odbiera jako atak i odbija piłeczkę...
Ostatnio była kłótnia o pieniądze... powiedziałam , że nie będzie spłacał swoich długów kosztem dzieci, mnie. Powiedziałam, że ja będę sobie odkładać pieniądze, bo nie wiem kiedy on znowu zniknie... Odbił piłęczkę mówiąc , że ja też mogę w każdej chwili zapić...
Tak mogę... grunt w tym , że ja nie chcę i mam inne podejście do tego niż on...i nie wieżę w ludzi, którzy zapijają nieświadomie!!! Musi być nie wiem jak wypaczony, żeby nie kontrolować tego co robi!! Każdy kto zapija tak naprawdę chciał się napić!! Tak to widzę.
aneczkaaa - Sob Paź 09, 2010 17:36
Kurczę za szybko napisałam...chodzi o to, że przy ostatniej rozmowie ustaliliśmy pewne rzeczy, jedną z nich było to , że wspólnie prowadzimy firmę...( mamy 2 działalności pod jedną firmą), że ja się zajmuje swoim , a on swoim!! Jeżeli chodzi o jego to ja mu w niczym nie pomogę, bo się na tym nie znam, a on z racji tego, że siedzi w tym już jakiś czas będzie mi pomagał w doradzeniu gdzie najtaniej i czasami posiedzi...w tym, czy jest potrzebny ktoś do pomocy miałam decydować ja, tak samo co trzeba i ile.
Wspólne konto firmowe na które idzie kasa z jego działania i z mojego działania. On poza kontem firmowym nie ma konta, ja mam jeszcze 2 indywidualne. Odkąd przestałam pić zaczęłam chomikować pieniądze...(mam to po ojcu) dzięki temu kupiłam nowy wypoczynek, telewizor, zrobiłam remont łazienki, kupiłam laptopa itd...Chomikowanie mam we krwi już, bo nie wiem jak będzie, co będzie i kiedy będzie, a jak mam możliwość odłożenia pieniędzy to dlaczego mam tego nie robić?? Przecież nikt na tym nie cierpi...hmmm właśnie i tu jest sedno...cierpią długi męża... z ostatniej jego wypowiedzi wywnioskowałam , że ma "żal" do mnie za to, że ja mam pieniądze, a on ma długi, że ja mu nie pomagam w wyjściu z długów .
Gdzie tkwi problem? Czy ja mu to źle przekazałam , że nie będzie spłacał długów kosztem naszym? Czy właśnie przekazuję mu sprzeczne informacje?
kajadda - Sob Paź 09, 2010 17:46
aneczkaaa napisał/a: | nie wieżę w ludzi, którzy zapijają nieświadomie!!! Musi być nie wiem jak wypaczony, żeby nie kontrolować tego co robi!! Każdy kto zapija tak naprawdę chciał się napić!! Tak to widzę. | ... cos mi się wydaje że trochę osiadłaś na laurach... ... no napewno nie da się napić w niewiedzy... ale jak my tu w większości nie kontrolowaliśmy tego co robimy... teraz niby każdy się kontroluje pisze jak sobie radzi i nie pije... a następnego dnia bach... nikt mu do gardła nie wlewał... zrobił to swiadomie ale pod wpływem chorych emocji... myślę ze ważne jest to żeby to zrozumieć i umieć sobie z tym radzić... Bądź czujna wszystko i wszystkim może się zdarzyć
aneczkaaa - Sob Paź 09, 2010 17:46
kajadda napisał/a: | W kazdej sytuacji zimna krew, kamienna twarz ... spokój i opanowanie ... kosztem zdrowia ma się rozumieć ...bo w środku toczy się istna wojna emocjonalna. Jak zaczynam dopuszczać do siebie emocje (najczęściej jak jestem sama) myślę sobie - po co odcinać się od nich, po co je tłumić ... zaryzykuję i zobaczę co się stanie...stało się tak że dopuściłam je i dzięki temu nie mam konfliktu wewnętrznego nie napieprza mi serce, nie boli głowa, brzuch ... |
Nie wiem czy Cię dobrze rozumiem, ale czy chodzi ci o tłumienie uczuć w sobie? Że jak się chce płakać to się nie płacze, jak chce się krzyczeć to się nie krzyczy...itd?
Czy chodzi o coś głębszego?
kajadda - Sob Paź 09, 2010 17:50
aneczkaaa napisał/a: | Nie wiem czy Cię dobrze rozumiem, ale czy chodzi ci o tłumienie uczuć w sobie? | ... tak... a czasami nawet wypieranie ... ja to nazywałam połykanie... było cos trudnego np. chce się płakać - podchodzi Ci do gardła i ja połykam jak gorzka pigułkę ...mówię sobie nie ma - koniec i potem ból głowy,serca, brzucha - gdzieś się musiały osiedlić te emocje... to rozluźniłam je w wiadomy sposób... aż pierdykło coś w główce...
aneczkaaa - Sob Paź 09, 2010 17:52
kajadda napisał/a: | ... cos mi się wydaje że trochę osiadłaś na laurach... |
Może i masz rację, nie neguję tego
kajadda napisał/a: | a następnego dnia bach... nikt mu do gardła nie wlewał... zrobił to swiadomie ale pod wpływem chorych emocji... |
Właśnie tego nie rozumiem, już o tym pisałam wcześniej, we wcześniejszych postach.
kajadda napisał/a: | myślę ze ważne jest to żeby to zrozumieć i umieć sobie z tym radzić. |
Wydaje mi się, że to rozumiem, ale wychodzi na to, że nie do końca ... właśnie radzić sobie... więc aż taki odsetek ludzi nie radzi sobie ze samym sobą??
kajadda - Sob Paź 09, 2010 17:57
aneczkaaa napisał/a: | więc aż taki odsetek ludzi nie radzi sobie ze samym sobą?? | ... nooo!!! az taki tylko nasza przewaga że się przyznajemy - ja bynajmniej tutaj a inni to skrywają jak my wszscy na początku...
Czuję się już coraz lepiej ale mam dni że dopada mnie dół jest mi wszystko jedno, wszystko wydaje sie takie trudne i bez sensu że warto by było sobie pomóc w wiadomy sposób... zaraz myślę to tylko na chwilkę... potem bedzie jeszcze gorzej i mija... po jakimś czasie... ale wiem że może nadejśc taki dzień ze nie minie...
aneczkaaa - Sob Paź 09, 2010 18:02
kajadda napisał/a: | .. tak... a czasami nawet wypieranie ... ja to nazywałam połykanie... było cos trudnego np. chce się płakać - podchodzi Ci do gardła i ja połykam jak gorzka pigułkę ...mówię sobie nie ma - koniec i potem ból głowy,serca, brzucha - gdzieś się musiały osiedlić te emocje... to rozluźniłam je w wiadomy sposób... aż pierdykło coś w główce... |
Też tak kiedyś robiłam...dosyć często... teraz staram się nie tłumić w sobie uczuć. Jak chce mi się płakać to płaczę, jak chce mi się krzyczeć to krzyknę, jak jestem spięta to słucham muzyki, jak mam ochotę poskakać to skaczę... hmm chociaż nie zawsze, bo czasami myśli złe przychodzą np w pracy, a w pracy nie będę przecież płakać!!
Mój problem największy z emocjami jest taki, że jestem za szczera. Czasami ranię tym innych mówiąc co myślę. Mogłabym to przecież przemilczeć, zwłaszcza wiedząc, że to kogoś zrani. . i jestem za bardzo wybuchowa...pracuję nad tym, ale jak na razie z nie najlepszym skutkiem . Chociaż ostatnio nawet sama sobie przetłumaczyłam, że nic mi nie da nakręcanie się na tego człowieka, bo ja go nie zmienię , ani jego podejścia do klientów, a swoimi krzykami i wytykaniem mu tego wszystkiego nie zmienię jego charakteru.
aneczkaaa - Sob Paź 09, 2010 18:07
kajadda napisał/a: | ale wiem że może nadejśc taki dzień ze nie minie... |
oj i chyba tutaj jest ten problem , który dotyczy mnie...ja nie dopuszczam takiej myśli, że ja się napije... ... mam cały czas w głowie, że ja nie chcę pić i zrobię tak jak kiedyś, żeby się napić...tak teraz wszystko żeby się nie napić! Czy ja mam złe myślenie? A może to nie jest normalne? Może ja sama siebie oszukuję??
W ostatniej rozmowie z mężem usłyszałam nawet, że jestem za bardzo pewna siebie jeżeli chodzi o picie, o moje nie picie...
kajadda - Sob Paź 09, 2010 18:09
aneczkaaa napisał/a: | jestem za bardzo pewna siebie | ... chyba tak... tu są alkoholicy z długim stażem i cały czas powtarzają... tylko 24h... kazdego od zapicia dzieli tylko 1 kieliszek... nie wiemy jak to bedzie jutro co nam przyniesie los... lepiej sie przygotować...
aneczkaaa - Sob Paź 09, 2010 18:18
kajadda napisał/a: | .. chyba tak... tu są alkoholicy z długim stażem i cały czas powtarzają... tylko 24h... kazdego od zapicia dzieli tylko 1 kieliszek... nie wiemy jak to bedzie jutro co nam przyniesie los... lepiej sie przygotować... |
No tak.
Grunt, żeby nie sięgnąć po tego pierwszego...
Ja uważam, że jeżeli znam siebie i uparcie powtarzam WIEM ŻE NIE CHCĘ PIĆ, to też wiem, że jutro nie będę pić. Ja mam coś w sobie takiego wyrobionego, że planuje sobie co będzie jutro, planuję, że np za tydzień pojadę do Wa-wy itd, wszystko z wyprzedzeniem. Zazwyczaj moje plany wypalają a na pewno żadnego planu nie zniszczyło moje picie( piszę tutaj o czasie po zaprzestaniu picia)
kajadda - Sob Paź 09, 2010 18:22
aneczkaaa napisał/a: | Ja uważam, że jeżeli znam siebie i uparcie powtarzam WIEM ŻE NIE CHCĘ PIĆ, to też wiem, że jutro nie będę pić. | ... też tak myslałam... już tak nie myślę - u mnie bardziej leki ale to nie ma większego znaczenia i to i to zmienia świadomość i znieczula... Jak to wielu tu powtarza trzba pokazać swoją bezsilność - ja długo miałam z tym problem...
aneczkaaa - Sob Paź 09, 2010 18:26
kajadda, jeszcze tak sobie przypomniała a propos 24h . Przecież ten program polega na tym , żeby człowiek skupiał uwagę na tym co jest teraz, na aktualnych zdarzeniach, problemach... Nawet gdzieś słyszałam, że ten program jest po to, żeby nie rozpamiętywać, nie użalać się nad sobą, żeby w następstwie nie czuć rozczarowania jak coś nam nie wyjdzie itd...
|
|
|