To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net

Opowiedz nam swoją historie - Tak się chyba zaczęło...

Julka - Pią Mar 22, 2013 10:50

Gratuluję Danciu, tak dobrze mi się to czyta...
Życzę wytrwałości i Pogody Ducha <czesc>

Mietek - Pią Mar 22, 2013 21:13

dancia napisał/a:

ja.....dalej pracuję nad sobą, 2xw tyg. terapia...Z mężem też sie układa :-) .


Czytam Cię Danusiu i tak mi się coś zdaje, czuję to po prostu przez skórę, że będzie dobrze nie tylko z Twoim synem, ale i z mężem też :-) .
A życzę Ci tego z całego serca jak nie wiem co <mp3> <mp3>

dancia - Sob Mar 23, 2013 14:25

Bardzo Wam Wszystkim dziękuję za wsparcie <cmok> , dobre słowo, wiarę w moje działania, dziękuję za to, że jesteście...
Jeszcze duuuużo pracy przede mną....ale dam radę, nie ma innej opcji....pozdrawiam i wiosny życzę...w duszy i sercu <mp3>

dancia - Wto Kwi 02, 2013 17:49

Witam po świętach. Pojechaliśmy do syna, z przygodami, w Wielką Sobotę. Autobus co miał jechać do samej Łodzi, nie jechał do Łodzi tylko do Radomska i koniec trasy.....mąż zdenerwował się, że nie będziemy mogli przywieźć syna na święta do domu.....ja, o dziwo trochę mniej nerwowa byłam z tego powodu....pomyślałam sobie, i powiedziałam to mężowi, że widocznie tak miało być......to była lekcja dla mnie, żebym nauczyła się prosić o pomoc (co z trudem wielkim mi przychodziło).....o 6.30 zadzwoniłam do brata (1 godz. drogi od mojego miejsca zamieszkania) i poprosiłam by zawiózł nas do syna.....Wysiedliśmy z autobusu i czekaliśmy na samochód....brat chętnie z nami pojechał....pogadał ze swoim chrześniakiem jak my byliśmy z mężem na rozmowie z terapeutą, spotkaniu z innymi rodzicami.....zjadł ze wszystkimi wielkanocne śniadanie przygotowane przez młodzież.....wszyscy...jakieś 30 osób podzieliliśmy się święconym jajkiem....dzięki temu, że brat z nami pojechał byliśmy w domu 1,5 godz. wcześniej niż bylibyśmy autobusem (który zresztą miał nie jechać w drogę powrotną)
Czas spędzony we trójkę był w porządku, wedle zaleceń terapeutów mieliśmy syna obserwować, jego zachowanie, postępować według zasad, jakie obowiązywały w ośrodku...nie nadskakiwać synowi, stawiać granice w razie potrzeby, angażować do pomocy itd. Widać, że syn już pewnych dobrych zachowań się nauczył.....ale to jeszcze kropla w morzu...najchętniej siedziałby przed telewizorem...oglądał mecze itp.....tak już w drugi dzień było...ale przerwaliśmy to na rzecz wspólnej np. gry w warcaby .....tak się podziało, że trochę czasu spędziłam sama (panowie drzemali) i było mi tak źle i smutno...popłakałam się z żalu, poczucia winy, złości..Było mi ciężko...
kiedy dziś wychodzili z domu (mąż syna odwoził)...jak już się oddalili od domu (przed 6.oo) to dałam upust moim trudnym uczuciom....zdrowo się popłakałam.....ulżyło mi trochę
Jedziemy na spotkanie do ośrodka 27 kwietnia.
Tak bardzo mi ciężko odciąć pępowinę...ale przy synu starałam się.....być konsekwentna, nie rozpieszczać włączać do pomocy, wymagać...maż też, po radach terapeutki był konsekwentny.....Ola (terapeutka) zabroniła i nie ma dyskusji....

dora - Śro Kwi 03, 2013 10:19

dancia napisał/a:
(panowie drzemali) i było mi tak źle i smutno...popłakałam się z żalu, poczucia winy, złości.

To jest to nad czym osoby wspoluzaleznione musza popracowac aby nauczyc sie zmienic stan zalu i niemocy w myslenie pozytywne. Zadac sobie w myslach pytanie dlaczego tak wlasnie sie czuje i co moge w tej sprawie zrobic aby poczuc sie lepiej? Moze poczytam? Moze zrobie sobie makijaz, moze pozmywam? A wogole to dlaczego tak mnie to dotknelo, ze placze?
Ogolnie rzecz ujmujac to jest tak, ze powinnismy dopuscic do siebie wszystkie emocje, nawet te niedobre dla nas...i zastanowic sie (to co wyzej napisane)

pozdrawiam <mp3>

dancia - Śro Kwi 03, 2013 18:55

Terapeutka mówi, że to dobrze, mam kontaktowac się ze swoimi uczuciami, tymi trudnymi też, płacz oczyszcza...
jacek78 - Śro Kwi 03, 2013 20:29

dancia napisał/a:
Terapeutka mówi, że to dobrze, mam kontaktowac się ze swoimi uczuciami, tymi trudnymi też, płacz oczyszcza

Tak samo mi kiedyś powiedziała moja.Jakoś trudno mi to było pojąć ale z czasem zrozumiałem że miała racje >cmok2>

bacha - Czw Kwi 11, 2013 22:17

dancia napisał/a:
mam kontaktowac się ze swoimi uczuciami, tymi trudnymi też, płacz oczyszcza..
Tak to prawda ze płacz oczyszcza,ale z własnego doswiadczenia wiem ze nie wolno mi sie doprowadzac płaczem do uzalania się nad soba bo wtedy tona,tone we własnych łzach i bardzo trudno mi wtedy wypłynąć na powierzchnie.Wystarczyło jakies zwykłe "dlaczego?" lub podobne i traciłam granice miedzy zdrowym płaczem,tym oczyszczajacym,a tym pograżajacym mnie do uzalania sie nad soba.Pozdrawiam cieplutko <czesc> <cmok>
dancia - Śro Kwi 24, 2013 13:41

Teraz to już nawet płakać nie umiem.....Od wczoraj wieczór przezywamy horror .....
Najpierw syn dzwonił koło 13 pogadać, bo mieliśmy w sobotę jechać do niego. Umówiliśmy się na telefon do niego wieczorem kolo 20 bo nie miał za dużo czasu.....
A tu o 17.30 informacja z ośrodka, że syn, po spotkaniu na społeczności wyszedł z ośrodka...czekaliśmy kilka godzin na jakieś wieści....nic.....dopiero po 22 dowiedzieliśmy się, że wrócił "skruszony".....ale, że przebywał długo poza ośrodkiem musiał iść do apteki po test...terapeutka dyżurująca dała mu do ręki 40 zł (wiedząc, że to niebezpieczne bo może kupić tabletki)...wydawało nam się z rozmowy, że nie poszedł sam do tej apteki, czekaliśmy na telefon.........i tak czekaliśmy cała noc do 6....mą co jakiś czas dzwonił do ośrodka, ale syn z apteki nie wrócił.....obdzwanialiśmy apteki całodobowe, szpitale, policję....Mąż na rano do pracy, ja na szczęście jeszcze dziś mam dzień wolny.....o 6 mąż oddzwonił do mnie, że informacja z ośrodka była, że syn jest pod furtką ośrodka, "pod wpływem" (prawdopodobnie tabletek)....nie mogli go wpuścić.....kazali spacerować aż wytrzeźwieje....wezwali pogotowie, ale nie był w takim stanie żeby trzeba go było brać na detoks......do ośrodka już wstępu nie ma.....mówił terapeutce, żeby rodzice po niego przyjechali....po rozmowie z nią stwierdziłam, że do domu nie może wracać, nie damy sobie rady z nim.....przyznała mi rację....zadzwoniła do innego ośrodka Monaru i maja tam dla niego miejsce, ale musi wytrzeźwieć.....terapeutka ma mu dać drobne na tramwaj (mniejsza suma niż na opakowanie tabletek)....torby 2 mu spakowali, ma je przy sobie i sam ma dojechać do ośrodka jak już będzie w stanie....Bardzo się martwimy, jak sobie poradzi z tym dojazdem......ale w końcu...czy on myślał o nas jak wyszedł do apteki z ośrodka, jak zażywał tabletki.....nie myślał co możemy przeżywać, o nas chyba myślał tylko, żebyśmy zabrali go stamtąd.....i wtedy to my ponosilibyśmy konsekwencje jego zachowań a nie on sam.............Jest mi cholernie źle, mężowi też, ale trzymamy się razem....pogadałam z moją terapeutką przez telefon i troszkę mi lżej....

Halinka - Śro Kwi 24, 2013 16:50

Dancia, przykro mi się zrobiło jak przeczytałam co napisałaś, tym bardziej, że wyglądało na to, że syn zrozumiał jaki ma problem i że chce z tego wyjść.
Decyzja o pozostawieniu go na miejscu oczywiście prawidłowa, ale rozumiem jak ona Was boli i to jest chyba w tym wszystkim najsmutniejsze, że tak cierpicie . Musi sam dobić do własnego dna, może wtedy poczuje co traci, a Wy trzymajcie się swoich zasad.

W tym wszystkim dobre jest to,że się wspieracie i jesteście razem.
Jestem z Was dumna <czesc>

bacha - Śro Kwi 24, 2013 20:23

dancia napisał/a:
.i wtedy to my ponosilibyśmy konsekwencje jego zachowań a nie on sam.............Jest mi cholernie źle, mężowi też, ale trzymamy się razem....pogadałam z moją terapeutką przez telefon i troszkę mi lżej....
myśle ze postąpiliście bardzo madrze,choc zapewne bardzo Was to boli.Tak jak piszesz on sam poniesie konsekwencje swoich działań.Rozumiem ze jest Wam trudno ale to wszystko w sumie dla jego dobra przeciez.Przytulam mocno i trzymaj sie Wielka Kobieto,DOBRZE WIESZ ZE TYLKO KONSEKWENTNE I TWARDE działania moga mu pomóc <cmok>
dancia - Czw Kwi 25, 2013 08:10

Konsekwencje ponosi sam......niestety po 23 jeszcze go w nowym osrodku nie było, tam jeszcze od przystanku 3 km lasem trzeba isc, jak ktos pierwszy raz, jeszcze po ciemku...nic nie wiemy, do domu tez nie dotarł...Jezu, to jakieś szaleństwo...zostaje mi się tylko modlić :cry:
dancia - Czw Kwi 25, 2013 14:17

Po 10 zgłosiłam oficjalnie na policji zaginięcie....
Halinka - Czw Kwi 25, 2013 17:36

dancia napisał/a:
Po 10 zgłosiłam oficjalnie na policji zaginięcie....


Jak się coś dowiesz, to pisz, bo się martwię :-(

dancia - Czw Kwi 25, 2013 18:45

Mamy go w domu, wrócił pociągami, na kredyt, spał dwie noce na dworcach


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group