Opowiedz nam swoją historie - Krótka historia mojego życia z alkoholem
aneczkaaa - Pią Paź 08, 2010 19:53
Czasami myślę, że jestem za bardzo spokojna na zewnątrz...
Sytuacje , które wcześniej doprowadzały mnie do białej gorączki( zwłaszcza walka męża o wódkę, czy jego chorobliwa zazdrość...itd) dzisiaj nie robią na mnie większego wrażenia.
Dlaczego tak się dzieje?
Stałam się silniejsza? Jestem bez serca? A może ja go nie kocham i mam gdzieś to co on myśli i robi?? hmm nie , to ostatnie odpada, bo ja go kocham( tak myślę). Dla mnie miłość to akceptacja drugiej osoby taką jaka jest, a ja go akceptuje .
Wcześniej nie mówiłam o tym co mi nie odpowiada w jego zachowaniu jak jest trzeźwy, bo on nie chciał słuchać. A teraz mówię o tym głośno...on albo posłucha albo nie, jego sprawa. Ja jestem spokojniejsza bo tego w sobie nie duszę.
Wiecie nie wiem czy jest to normalne, ale wolę żyć ze świadomością, że w każdej chwili on może się napić i znowu zniknie na tydzień, niż wierzyć w to, że w końcu się Mu uda . Czy to jest nie normalne??
Mietek - Pią Paź 08, 2010 21:15
aneczkaaa napisał/a: | Czy to jest nie normalne?? |
Mnie się to wydaje normalnym, aczkolwiek nie przewidywałbym od razu najczarniejszych scenariuszy.
Jestem alkoholikiem, chorym człowiekiem na taką dziwną chorobę, która w swoim przebiegu, skazana jest na nawroty, z których nie każdy, ale któryś z kolei może zakończyć się zapiciem. Będąc niejako na to przygotowany, łatwiej mi będzie pogodzić się z ewentualnymi konsekwencjami, obojętnie jakie by one nie były, aczkolwiek zawsze mam w chwili sięgania po kieliszek, moment do zastanowienia zanim go skonsumuję, wypiję czy może w pierwszej chwili wyleję nawet, mając świadomość czym się to może skończyć.
Jednak w chwili obecnej chorobę tą zatrzymałem, nie piję, robię w miarę bardzo dużo by do zapicia nie dopuścić, więc staram się też nie wyświetlać czarnych scenariuszy.
Po co Wilk niech w lesie pozostanie bo tam jego miejsce.
24h, to jednak niezły program i tego się trzymam. Nie ukrywam że to mi nawet bardzo dobrze wychodzi .
Pozdrawiam Aneczko i niewywoływania wilka z lasu życzę
aneczkaaa - Pią Paź 08, 2010 21:29
Mietek, masz ty rację dobry człowieku ...przecież co ma być to i tak będzie, a zamartwianie się nic mi nie da.
Już taka ze mnie skomplikowana osoba... albo może jeszcze zagubiona?? Nie potrafię tak po prostu przyjąć optymistycznie, że On już w końcu zrozumiał, że nie chce już pić.... Tym bardziej że ponad rok temu był na terapii, a zapija regularnie co parę miesięcy...
Co dziwne na swój temat nie mam takich myśli, że zapiję. Z czego to wynika? Jestem za bardzo pewna siebie?? Nie znam jednak tak naprawdę do końca choroby??
kajadda - Pią Paź 08, 2010 21:35
aneczkaaa napisał/a: | Już taka ze mnie skomplikowana osoba... albo może jeszcze zagubiona?? | ... bardziej skłaniałabym się przy tym drugim...
aneczkaaa - Pią Paź 08, 2010 21:39
kajadda napisał/a: | Już taka ze mnie skomplikowana osoba... albo może jeszcze zagubiona??
... bardziej skłaniałabym się przy tym drugim... |
Poproszę o uzasadnienie wyboru
kajadda - Pią Paź 08, 2010 21:43
odpowiedź .... aneczkaaa napisał/a: | przecież co ma być to i tak będzie, a zamartwianie się nic mi nie da. |
aneczkaaa napisał/a: | Nie potrafię tak po prostu przyjąć optymistycznie, że On już w końcu zrozumiał, że nie chce już pić.... | ... no myslę że za dużo energii wkładasz w to swoje wspóuzaleznienie - bo nic nie wymyślisz mysląc co on myśli i co wymysli ... myślę że się pogubiłaś ... ja też tak często mam
aneczkaaa - Pią Paź 08, 2010 21:45
kajadda napisał/a: | .. no myslę że za dużo energii wkładasz w to swoje wspóuzaleznienie - bo nic nie wymyślisz mysląc co on myśli i co wymysli ... myślę że się pogubiłaś ... ja też tak często mam |
Przyjmuję odpowiedź prawdziwa i wyczerpująca
Mietek - Pią Paź 08, 2010 21:58
aneczkaaa napisał/a: | Nie potrafię tak po prostu przyjąć optymistycznie, że On już w końcu zrozumiał, że nie chce już pić.. |
Aneczko, jest to w pewnym sensie normalne we współuzależnieniu.
Kiedy przestałem pić, moja ex jednak nie chciała przestać, aczkolwiek czasem zdarzało się jej parę dni abstynencji przeżyć.
Wiedziałem o tym że nie piła, a mimo to przechodząc obok niej, czy robiąc coś w domu, w jej pobliżu, mój nos robił głębszy i dłuższy wdech . aneczkaaa napisał/a: | Nie znam jednak tak naprawdę do końca choroby?? |
Nie Ty jedna , ja też nie znam jej do końca .
Dlatego więc nie zrezygnowałem z mityngów, czytania tematycznej literatury i tej która niejako się z tą chorobą wiąże poprzez skutki uboczne, dlatego też jestem na tym forum.
I wiesz co Ja chyba nawet nie chcę tej choroby tak do końca poznać.
Uważam iż całkowite jej poznanie, dopiero mogłoby sprowadzić zagrożenie
dora - Pią Paź 08, 2010 22:00
aneczkaaa napisał/a: | jestem za bardzo spokojna na zewnątrz... |
Ale mojego wnetrza nie dotykac, bo wybuchne Cytat: | Dla mnie miłość to akceptacja drugiej osoby taką jaka jest, a ja go akceptuje . |
To w czym problem?
aneczkaaa - Pią Paź 08, 2010 22:06
dora napisał/a: | Cytat:
Dla mnie miłość to akceptacja drugiej osoby taką jaka jest, a ja go akceptuje .
To w czym problem? |
Taki problem to nie problem, bo można go rozwiązać, ale ja nie chcę z nim żyć pijącym, w tym problem.
Sama jestem dowodem na to, że jak się nie chcę to się nie pije.
aneczkaaa - Pią Paź 08, 2010 22:17
Mietek napisał/a: | Wiedziałem o tym że nie piła, a mimo to przechodząc obok niej, czy robiąc coś w domu, w jej pobliżu, mój nos robił głębszy i dłuższy wdech . |
Ja miałam podobnie po powrocie z terapii, z tą różnicą, że jego zachowanie wskazywało na to, że pił...(zazwyczaj miałam rację)
O właśnie...nie wiem jakim cudem, ale ja wiem, nie wiem jak to określić, kiedy On zaczyna pić...instynkt? jego zachowania?
Przypomniało mi się jak w trakcie ostatniego jego picia, poszłam do kuratorki zawodowej (kuratorki, która jest nad kuratorką mojego męża) z oświadczeniem , że mąż ma kuratorkę od roku, a nic się nie dzieje w związku z tym, że zaraz minie termin sprawowania kurateli nad nim, a on dalej chodzi pije, miga się od terapii dochodzącej, a kuratorka jego nic kompletnie nie robi....i że mąż od paru dni jest w ciągu...wiecie jakie pytanie mi zadała?? Czy jest pani pewna , że mąż pije?????? Normalnie jakbym dostała w twarz... Zapytałam tylko, czy muszę go im na taczce przywieść pijanego, żeby uwierzyli? i poszłam do kierownika...
Podobne zachowanie, a nawet kazanie... za namową znajomej złożyłam na piśmie prośbę do kuratorki zawodowej o pomoc...i... o dziwo w ciągu 3 dni złożyła do Sądu wniosek o zmianę postanowienia z leczenia otwartego na zamknięte...
Teraz już wiem , że jak sama o coś nie zadbasz , jak czegoś nie dopilnujesz to nikt nie ruszy palcem... ojjj ale się rozpisałam...
dora - Pią Paź 08, 2010 22:18
aneczkaaa napisał/a: | ja nie chcę z nim żyć pijącym, w tym problem. |
Ale skoro jemu tak dobrze z butelka to co zrobisz?
Ja ze swoim walczylam ze 20 lat... Tez nie chcialam zyc z pijacym!
I co? Nic nie wywalczylam Stracilam nerwy a on dalej pije i to coraz wiecej...
Niestety nie zawsze jest tak, ze chciec to moc
aneczkaaa - Pią Paź 08, 2010 22:18
dora napisał/a: | aneczkaaa napisał/a:
jestem za bardzo spokojna na zewnątrz...
Ale mojego wnetrza nie dotykac, bo wybuchne |
oj może nie , aż tak drastycznie, ale pewnie coś w tym jest...
Mietek - Sob Paź 09, 2010 00:29
aneczkaaa napisał/a: | o dziwo w ciągu 3 dni złożyła do Sądu wniosek o zmianę postanowienia z leczenia otwartego na zamknięte... |
Padam prawie, jednak na powyższy cytat o leczeniu zamkniętym odpowiedziałem zagubionej, w temacie "Partnerka alkoholika" na stronie drugiej jej tematu.
Spróbuj poczytać.
jarox48 - Sob Paź 09, 2010 10:04 Temat postu: Re: Krótka historia mojego życia z alkoholem Witaj ANECZKO
Calkowicie zgadzam sie ze zdaniem MIECIA co do terapii zamknietej..........ja tez juz gdzies wypowiadalem sie na ten temat.........uwazam ze zadna sila nie zmusi alkoholika do trzezwienia jezeli on sam tego nie bedzie chcial........zreszta Ty tez popierasz to zalozenie......
aneczkaaa napisał/a: |
Terapia, mityngi, ogólnie cały program terapii starałam się wziąć z niej jak najwięcej… Jakby to była jedyna metoda ratunku dla mnie... Dla mojego życia… Dla życia mojej rodziny…
|
Ty sama chcialas zycia w trzezwosci....pomimo ze jestes mloda siegnelas juz swojego dna..
moze zbytnio poblazasz swojemu mezowi......za szybko przechodzisz do porzadku dziennego po jego wyskokach.......wiem ze odezwa sie tutaj wspoluzaleznieni ze nie nalezy przejmowac sie jego piciem ale patrzec na siebie.....jednak wydaje mi sie ze skoro go kochasz i chcesz byc razem z nim to powinnas wymuszac na nim swoje prawa......no bo coz to za maz ktory z powodu swojego picia nie wraca po kilka dni do domu.....a skad wiesz co on jeszcze poza piciem robi na tych wypadach......skad wiesz czy nie ma innej ktora toleruje jego picie......a Ty przeciez go kochasz .......moim zdaniem takie poblazanie do niczego dobrego was nie zaprowadzi........Ty musisz wymoc na nim bycie mezem, ojcem,przyjacielem .....a jezeli to nie wyjdzie to wtedy szukac innych drog wyjscia z tej matni.......ale napewno nie przyzwalajac mu na dekowanie sie poza domem w trakcie ciagow.....skoro mu tak dobrze bez Was to musi wybrac........w tej chwili ma komfort picia.........wie ze pijac poza domem nic wielkiego sie w waszym zyciu nie dzieje........
Pozdrawiam
Jarek alkoholik
|
|
|