Opowiedz nam swoją historie - Tak się chyba zaczęło...
dancia - Czw Lip 01, 2010 11:51 Temat postu: Tak się chyba zaczęło... Jak czytam tutaj historie kobiet współuzależnionych, to przychodzi mi do głowy jedna myśl: kurcze, ja to chyba nie mam tak źle...
Mąż płaci rachunki, nie awanturuje się...
20 kilka lat temu, jeszcze przed ślubem, pamiętam ten dzień, bylismy umówieni z bratem męża i jego żoną do kina. Mój przyszedł o umówionej godzinie do mnie, niestety jak wszedł, w płaszczu, tak zwalił się na łózko i zasnął, dobudzić go nie mogłam. Cała w nerwach, bo przecież bylismy umówieni...już myślałam żeby samej iśc do tego kina, ale bałam się to zrobić. Poszłam tylko wyjaśnić, że nie pójdziemy bo mój przyszedł wstawiony i śpi. Wstyd mi było, ale trudno. Pomyslałam, że jakbym go zostawiła i poszła z nimi do kina sama to jak przetrzeźwieje to się obrazi na mnie, przestanie odzywać.
Chciałam by między nami zawsze było dobrze, więc milczałam i czekałam aż będzie trzeźwy....bo wtedy było ok. Po ślubie było i tak, że siedzielismy w soboty w domu, robiłam kolację a potem pilismy drinki wspólnie. Był w domu...mniej z butelki wypił bo częsc wypiłam ja. Wtedy wydawało mi się to dobrym rozwiązaniem. Rozmawialiśmy itd.
Nigdy mu nie powiedziałam, że nie podoba mi się, że pije (pił i w pracy, no i codziennie w domu - kilka puszek piwa). Słyszał to od swoich rodziców, szczególnie mamy.
Nigdy sie nie awanturował, jak wypił dość to kładł się spać. Niezaleznie od pory, dbałam żeby cicho było, drzwi pokoju zamykałam, zeby tylko sen dał wytrzeźwienie i będzie dobrze. Wiem, to moja wina, że się na to godziłam przez te wszystkie lata, nie mówiłam, że nie akceptuję go nietrzeźwego, do tego jeszcze piłam czasem z nim....
Dopiero od jakiegoś czasu coś we mnie pękło...Chyba od momentu jak z synem zaczęły się poważne problemy a mąż niebardzo się angażował, tzn przejmował się i wogóle, ale ja załatwiałam wszystko, nie było czasu na zastanawianie. Oczekiwałam od męża wsparcia...dobrze robisz...to dobra decyzja....przytulenia....jakoś damy sobie radę razem...
(raz, jak wrócilismy z ośrodka zostawiając tam syna położył mi rękę na ramieniu-jakoś to razem przeżyjemy..)
Zawsze było tak, że nawet jak mniej wypił (pewnie myslał, że nie poznam) to wiedziałam....wiele lat żyłam w niepokoju - w jakim stanie wróci z pracy....gdy się zbliżała godzina powrotu. Najgorzej było jak miał na 2 zmianę (nie ważne było, że autem wraca) Po południu dzwonił z pracy o okreslonej godzinie, kiedy ta godzina się zbliżała znowu czułam niepokój....podnosiłam słuchawkę i już wiedziałam....trzeźwy czy nie, ale nawet jak trzeźwy to nie wiadomo jak będzie wieczorem....
Zawsze bałam się krytykować, mówić co myślę, musiałam uważać na słowa (niekoniecznie w sytuacjach związanych w jakikolwiek sposób z piciem) by się znowy nie przestał odzywać, nie obraził.
Odkąd zachowuje się tak, jakby nie potrafił czy nie chciał pomóc 18 letniemu synowi (a syn bardzo potrzebuje ojca) jest mi już wszystko jedno czy się odzywa czy nie. Mam to gdzieś...robię swoje tzn robię wszystko by syn wyszedł na prostą, by było wkońcu ok.
Własciwie całe życie syn miał obrazek taty : siedzącego przed telewizorem czy kompem, obok puszka piwa, papierosy.. Jedyne co udało mi się "wywalczyć" to to, że absolutnie w domu żadnego picia piwa (późno bardzo się za to wzięłam )
I ja się zmieniłam pod wpływem problemów z synem, wydarzenia z zabraniem prawa jazdy mężowi....
W tym momencie nie wiem czy mi jeszcze zależy na związku....może ze względu na syna...
Odważyłam się męzowi powiedzieć, że ma synowi nie kupować piwa (bierze leki od psychiatry, z jednych problemów jeszcze nie wyszedł, kolejny mu niepotrzebny) bo jeden alkoholik w domu wystarczy...zapytał kto jest tym alkoholikiem... to ja bez starchu no przecież ty....no i znowu tzw. cicha msza. Po kilku dniach wrócił pijany z pracy to poiwdziałam co o tym myślę i że ma się leczyć....cisza w dalszym ciągu...Z mojej strony też, juz nie chcę odzywać się , nie czuję potrzeby naprawiania. Od niego też się chyba nauczyłam zamykać w sobie, milknę i już. Wiem, że to źle, powinno się rozmawiać, ale zawsze się bałam, że powiem coś co mu sie nie spodoba i się obrazi (najczęściej tak było), czasem nawet milknął a ja nie wiedziałam czemu, potem zastanawiałam się co zrobiłam nie tak...
Jutro wybieram się z synem w góry, sama i nie boję sie tej decyzji, załatwiałam to dawno już. A od poniedziałku syn na terapię a ja w tym samym szpitalu poszukam grupy wsparcia.
Mariusz - Czw Lip 01, 2010 12:13
dancia napisał/a: | Jutro wybieram się z synem w góry, sama i nie boję sie tej decyzji, załatwiałam to dawno już. A od poniedziałku syn na terapię a ja w tym samym szpitalu poszukam grupy wsparcia. |
I tego się trzymaj.
W Twojej opowieści jest bardzo słów "boje", nie wiem czy zauważyłaś.
Bardzo dobrze, że postanowiłaś zawalczyć o Siebie i robisz to z synem, każde dziecko nie zależnie od wieku potrzebuje rodzica.
Dobrze, że Ty jesteś, ale pamiętaj, pomagaj również Sobie.
Co do męża, ja również nie walczyłem jak byłem czynnym alkoholikiem, byłem z pewnością gburowaty czasami itp.
Nie byłem agresywny, ale moja żona równie jak ty podupadała, jak i cała nasza rodzina.
Tak naprawdę wpływ na rodzinę ma alkohol, owszem jedni bywają agresywni inni spokojniejsi, ale nie ma znaczenia.
Rodzina powoli pęka jak stare gacie, by je odświeżyć nie wystarczy dziury załatać.
Bo to nadal stare tylko, że połatane gacie, trzeba włożyć bardzo dużo pracy w siebie.
Piszę tu nie tylko o alkoholiku czynnym, choć to od niego zaczyna się gnicie gaci
Życzę więcej radości i twardych postanowień, pozdrawiam serdecznie, dzięki, każdy taki wpis przybliża mnie do większego zrozumienia drugiej strony
Mariusz alkoholik
bacha - Czw Lip 01, 2010 12:24
dancia napisał/a: | ale zawsze się bałam, że powiem coś co mu sie nie spodoba i się obrazi (najczęściej tak było), czasem nawet milknął a ja nie wiedziałam czemu, potem zastanawiałam się co zrobiłam nie tak... | skąd ja to znam?juz półroku uczęszczam na terapie,duzo rzeczy się u mnie zmieniło,zmieniłam sie prze de wszystkim ja i moje spojrzenie na nasze zycie,ale wciąż łapiesię na tym ze jeszcze bardzo kontroluje mowę i czyny aby Go nie urazić,mam nadzieje ze to minie. dancia napisał/a: | A od poniedziałku syn na terapię a ja w tym samym szpitalu poszukam grupy wsparcia. | i tego się trzymaj,bo uwierz mi iż terapia zmienia nas,wreszcie zaczynamy się dostrzegac.
Równiez dziekuje Ci za tego posta poniewaz takie posty pozwalaja spojrzeć na siebie z boku i naprawiać błędy.Jesteśmy innymi ludzmi,ale nasze historię to takie trochę kopie.Może nawet nie troche a bardzo
dancia - Czw Lip 01, 2010 13:13
Rzeczywiście, jak zaczęłam czytać historie to czasem nasuwa się mysl "skąd ja to znam, to o mnie?"
"W Twojej opowieści jest bardzo słów "boje", nie wiem czy zauważyłaś. "
Owszem Mariusz, zauważyłam i z tego co już sie dowiedziałam na tym forum może to wynikać (to że sie boję czy bałam) z tego że jestem DDA i bałam się odrzucenia, potrzebowałam ciepła, wsparcia i spokoju a nade wszystko podniesienia poczucia własnej wartości ( w domu, przez męża, bo w pracy to wiem juz, że jestem dobra )
Powoli, po efektach tego co zrobiłam by pomóc synowi, odzyskuję wiare, że chyba jednak nie jestem taką złą matką
Pozdrawiam i dziekuję, że jesteście
dora - Pią Lip 02, 2010 21:26
dancia napisał/a: | Jutro wybieram się z synem w góry, sama i nie boję sie tej decyzji, załatwiałam to dawno już. A od poniedziałku syn na terapię a ja w tym samym szpitalu poszukam grupy wsparcia. |
Brawo Dancia
Nie ogladaj sie i rob swoje, dla siebie i syna
Halinka - Sob Lip 03, 2010 20:47
dancia napisał/a: | Jak czytam tutaj historie kobiet współuzależnionych, to przychodzi mi do głowy jedna myśl: kurcze, ja to chyba nie mam tak źle... |
Witaj dancia
Czy aby na pewno masz dobrze?
Odpowiedź jest w Twoim poście, niestety nie jest dobrze, bo cóż z tego,że alkoholik jest spokojny, skoro i tak zrujnował całą rodzinę.
Kroki podjęte przez Ciebie są bardzo dobre, tylko jedno, musisz być konsekwentna, ale tego nauczysz się na terapii lub mitingach.
Mietek - Nie Lip 04, 2010 08:01
dancia napisał/a: | W tym momencie nie wiem czy mi jeszcze zależy na związku....może ze względu na syna... |
Sprawa jest jeszcze do przemyślenia, jednak dobrze jest pomyśleć czasem o sobie.
Bo czy mogę dać; miłość, spokój, radość dziecku, jeżeli sam krążę w ciągłym stresie? dancia napisał/a: | kurcze, ja to chyba nie mam tak źle...
Mąż płaci rachunki, nie awanturuje się... |
Powtórzę pytanie Halinki, czy aby na pewno?
Nie biłem, nie wszczynałem awantur w czystym tego słowa znaczeniu, po każdej dawce % najlepiej czułem się w łóżku.
Ale z drugiej zaś strony, nie pozostawałem obojętny na zaczepki mojej ex, dzieci nie bardzo chciały się do taty garnąć/dziś wiem że się bały/, czy to z drugiej strony nie była przemoc psychiczna? Wiedziałem że domownicy myśleli kiedy wróci i w jakim stanie, czy ten ciągły prawie stres nie powodował negatywnych uczuć?
Potem ja przestałem pić, a moja nie. I znów kołowrotek, bo teraz z kolei ja, zacząłem się kręcić jak typowy koala.
I to co powyższe na pewno nie jest dobre. Halinka napisał/a: | Kroki podjęte przez Ciebie są bardzo dobre, tylko jedno, musisz być konsekwentna, ale tego nauczysz się na terapii lub mitingach |
I tego serdecznie Ci życzę
Felicja - Nie Lip 04, 2010 15:16
Witaj Danciu!
Cieszę się, że tu jesteś! Znalazłaś dla siebie pomoc i wsparcie.
Halinka napisał/a: | dancia napisał/a:
Jak czytam tutaj historie kobiet współuzależnionych, to przychodzi mi do głowy jedna myśl: kurcze, ja to chyba nie mam tak źle...
Witaj dancia
Czy aby na pewno masz dobrze?
Odpowiedź jest w Twoim poście, niestety nie jest dobrze, bo cóż z tego,że alkoholik jest spokojny, skoro i tak zrujnował całą rodzinę. |
To jest prawda. Zrujnował życie Tobie i Twojemu synowi. Jako współuzależniona i ofiara przemocy bardzo czesto pomniejszałam moje krzywdy - bo ja nie mam jeszcze tak źle..... A jak masz? Wyrzuty sumienia, że nie wcześniej - oprócz strachu mas dużo buziek . Dlaczego nie wcześniej? Co sobie wyrzucasz? Alkoholik bardzo dobrze manipuluje, oplątuje swoją koalo. Jest mu ona potrzebna do opieki, sprzątania, opierania go i ukrywania jego wyskoków. Jak się zaczyna wymykać to dopiero wtedy zaczynają się problemy. Jak już nie chce robić tego co wcześniej.... ukrywać problemu.
Piszesz o terapii syna. A gdzie Twoja terapia? Tobie też jest potrzebna pomoc dla współuzależnionych w Poradni Uzależnień i spotkania Alanon - rodzin osób uzależnionych. To jest potrzebne Tobie. Żebyś Ty zobaczyła siebie prawdziwą. Ale też po to żebyś mogła być dorosłym kochającym rodzicem dla swojego syna. Przy czym kochający nie oznacza wszystko wybaczający i dający na wszystko pozwolenie.
Pozdrawiam Cię cieplutko i serdecznie
dancia - Nie Lip 04, 2010 23:49
Wrócilismy z gór, fajnie było, ale nie moge powiedzieć żebym jakoś szczególnie odpoczęła, myslałam o tym, że jak ma wolną chate to pewnie będzie pił, nawet na smsy wczoraj od syna nie odpowiedział, a to takie zwyczajne smsy, o meczu.
Jak wracalismy to łzy cisnęły mi sie do oczu, jak pomyslałam, że będzie w domu, że znowu będzie cisza. Był trzeźwy, ale ja nawet na niego nie patrzałam. już nie potrafie sie odezwać, nie mam ochoty, nie mam już siły. A on też nic nie mówi, źle mi z tym, atmosfera ciężka. Jak widziałam na wyjeżdzie pary, starsze małżeństwa, jak ze soba spaceruja, trzymają się za ręce.....może jednak mi jeszcze zależy....
Ale mam wrażenie, że jemu nie, pewnie jemu też jest ciężko z tym, ale ja już tak nie chcę żyć. Pamięc mi zaczyna szwankować, nie mogłam znaleźć głupiego skierowania na terapię syna i omal znowy nie popadłam w histerię...załamka normalnie...
Ale jutro jak już będe w psychiatryku z synem to dowiem się o grupę wsparcia dla mnie. Tak długo będę sie dowiadywać aż sie umówię na konkretny termin, sama sobie juz z moja psychika nie dam rady. Ciesze sie, że tu trafiłam i, że mam wsparcie w Was.
Dziekuję
kajadda - Nie Lip 04, 2010 23:56
dancia napisał/a: | Pamięc mi zaczyna szwankować, nie mogłam znaleźć głupiego skierowania na terapię syna i omal znowy nie popadłam w histerię...załamka normalnie...
Ale jutro jak już będe w psychiatryku z synem to dowiem się o grupę wsparcia dla mnie. | ... wiesz masz poważne powody żeby koniecznie iść na terapię... dzieciństwo, teraz mąż, syn... Ty się dziwisz że histeryzujesz? że się załamujesz? .. A te pary co chodzą za raczkę to bym tak poważnie nie brała pod uwagę... wiesz ile oni mogą skrywać różnych rózności Ja pochodzę z tzw. porządnej rodziny... przykładna mama i tata.... na spacer też chodzili razem... mama go pilnowała a on sie uśmiechał... a co się działo za zamknietymi drzwiami tylko my wiemy.... bedzie dobrze ... tylko znajdź terapeutę
dancia - Pon Lip 05, 2010 00:00
Znajdę Jutro dam znać co załatwiłam. Najlepsza będzie grupa wsparcia chyba bo terapeuta taki tylko dla mnie to za mało, tak mi sie wydaje
kajadda - Pon Lip 05, 2010 00:03
dancia napisał/a: | Najlepsza będzie grupa wsparcia chyba bo terapeuta taki tylko dla mnie to za mało, tak mi sie wydaje | ... ano Ci sie wydaje... terapia dancia, ... terapia... a grupa wsparcia przy okazji...
Mietek - Pon Lip 05, 2010 00:46
dancia napisał/a: | Najlepsza będzie grupa wsparcia chyba bo terapeuta taki tylko dla mnie to za mało, tak mi sie wydaje |
Najlepiej byłoby i jedno, i drugie.
Jednak na początek może być pojedyńczo.
Ważne żebyś mogła zadziałać i to dla siebie, to jest najważniejsze.
Pozdrawiam.
Felicja - Pon Lip 05, 2010 07:04
kajadda napisał/a: | dancia napisał/a:
Najlepsza będzie grupa wsparcia chyba bo terapeuta taki tylko dla mnie to za mało, tak mi sie wydaje
... ano Ci sie wydaje... terapia dancia, ... terapia... a grupa wsparcia przy okazji... |
Terapia, terapia indywidualna i grupowa.
kajadda napisał/a: | A te pary co chodzą za raczkę to bym tak poważnie nie brała pod uwagę... wiesz ile oni mogą skrywać różnych rózności |
Duuuuuużo ukrywają, bardzo dużo....., nie patrz na nich, tylko na siebie.
A do tego, co Tobie jest naprawdę potrzebne i czego będziesz dla siebie chciała i potrzebowała to jeszcze długa dorga. Na początek idź na terapię i rozejrzyj się w sobie.
Pozdrawiam cieplutko
dancia - Pon Lip 05, 2010 18:32
Terapia indywidualna załatwiona 15 lipca na 15
Jest u nas Ośrodek Interwencji Kryzysowej i poszłam tam się umówić. Już tam chodziłam do psychologa kiedyś, jak miałam problem w pracy i moja dyrektorka mnie wykańczała psychicznie (źle rozwiązała sprawę z rodzicami). Psycholog mi uświadomiła parę rzeczy i skierowała psychikę na własciwe tory
|
|
|